Heej :D
Dziękuje wszystkim za miłe komentarze i od razu pragnę przeprosić za tak długą nieobecność. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, w planie miałam jeszcze dodanie lekcji ze Swietłaną Bielikow, ale już nie wyrobiłam. Mam nadzieje, że jest w miarę znośny ;)
Rozdział betowała Pearl
Dziękuje wszystkim za miłe komentarze i od razu pragnę przeprosić za tak długą nieobecność. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, w planie miałam jeszcze dodanie lekcji ze Swietłaną Bielikow, ale już nie wyrobiłam. Mam nadzieje, że jest w miarę znośny ;)
Rozdział betowała Pearl
Rozdział VI
-- Witajcie drodzy uczniowie – z katedry, za którą zwykle
stał Dumbledore przemówiła donośnym głosem Minerwa McGonagall. – teraz, kiedy
wszyscy już się najedli i napili chciałabym abyśmy uczcili minutą ciszy
wszystkich poległych w czasie bitwy o Hogwart, a także wszystkich którzy
zginęli przed oficjalnym rozpoczęciem wojny – powiedziała dość smutnym tonem.
Natychmiast wszyscy umilkli i stanęli wyprostowani, chcąc w ten niemy sposób
okazać zmarłym kolegom, znajomym, nauczycielom i nieznanym sobie ofiarom wojny
należyty szacunek. Po zarządzonej minucie ciszy Minerwa znowu przemówiła – a
teraz powitajcie nowych nauczycieli; Transmutacji nauczać będzie profesor
Swietłana Bielikow – od stołu wstała wysoka blondynka, na oko
trzydziestoletnia, o wydatnych kościach policzkowych i surowym wyglądzie. – a
Obrony Przed Czarną Magią profesor Aprilynne Jones – dyrektorka przedstawiła
wysoką, opaloną młodą kobietę o jasnobrązowych włosach z grzywką i piwnych
oczach. – I jeszcze nowy nauczyciel mugoloznawstwa, profesor Trevor La Ruse* -
ten z kolei okazał się być wysokim, starszym mężczyzną, o prawie łysej czaszce,
ostrych i cienkich wąsach i małych błękitnych oczach… Tak mógłby wyglądać sam
diabeł…
Gdy Draco usłyszał nazwisko La Ruse przetarł oczy i jeszcze
raz spojrzał na stół nauczycielski. Ale niestety, jego wuj Trevor wciąż tam
siedział i nie był wytworem jego wyobraźni. Jęknął cicho. Będzie miał
przechlapane na jego lekcjach…
Wuj La Ruse był krewnym jego ojca. Synem brata babci jego
ojca. Nie pojawiał się u nich za często. Najczęściej raz do roku, ewentualnie
dwa. A jego wizyty zawsze były dla Dracona męczarnią. Po pierwsze zawsze był
sprytniejszy od jego ojca i umiał lepiej się ustawić. A po drugie, za każdym
razem jego wizyty zaczynały się od pytań o szkołę, przez narzekanie na jego
wyniki w nauce i osiągnięcia, a kończyły się na niezliczonych plotkach i
namowach do małego hazardu.
A teraz, gdy Trevor ma zostać jego nauczycielem, zapewne
będzie musiał być sto razy lepszy od innych uczniów, co nie będzie łatwe, bo
zawsze, absolutnie zawsze był drugi. Przez tą przemądrzałą Granger. Ona od
pierwszej klasy wiodła prym w nauce, zbierając same Wybitne. No może z
wyjątkiem OPCM i lekcji latania w pierwszej i drugiej klasie. Tylko z tego był
lepszy, ale Blaise wspominał, że jest zdeterminowana, by na koniec szkoły
uzyskać same Wybitne, więc będzie miał na serio trudno.
-- To tyle jeśli chodzi o zmiany w kręgu nauczycielskim –
powiedziała MCGonagall – a teraz chciałabym poruszyć sprawę prefektów.
Postanowiliśmy lekko zmienić to stanowisko. Mianowicie utworzyliśmy samorząd
szkolny. Będzie się składał z dwójki prefektów naczelnych, których stanowisko
obejmą Hermiona Granger i Borys Toronto. Ale w samorządzie będzie także ośmioro
pomniejszych prefektów, po dwóch z każdego domu. Nie będą oni mieli takich
przywilejów jak prefekci naczelni, ale będą pełnić ważne funkcje. Prefektami
Ravenclawu zostaje Luna Lovegood i Kasper Strauss, prefektami Hufflepuffu
Justin Finch-Flethely i Sara Brown, Slytherinu Draco Malfoy i Blaise Zabini, a
Gryffindoru Harry Potter i Neville Lonbottom. – Draco drgnął na dźwięk swojego
nazwiska, wiedział, że zostanie prefektem, ale spodziewał się raczej roli
prefekta naczelnego, no ale mówi się trudno. Zresztą skoro ta szlama została
drugim prefektem naczelnym to nie było czego żałować – wyznaczone osoby na te
stanowiska mają udać się za dwa dni do mojego gabinetu – powiedziała na
zakończenie.
***
-- Herm – zawołał Harry po skończonej uczcie – zostałem
prefektem – cieszył się. Szatynka wiedziała, że się tego nie spodziewał. W
piątej klasie ona i Ron zostali prefektami, bo Harry miał wystarczająco dużo
problemów z Voldemortem, ale teraz nareszcie nic nie stało na przeszkodzie, a
wręcz wypadało, by Zbawca Świata Magicznego dostał ten przywilej.
-- Gratuluje, Harry –
uśmiechnęła się szeroko. Trochę przeraził ją fakt, że w gronie samorządu
prefektów będzie tylko trójka dziewczyn, a aż siedmioro chłopaków, w tym
niestety ta wredna, impertynencka, arogancka, egoistyczna, głupia fretka. A
fakt, że będzie z nią Harry znacznie ją pocieszał. A także to, że jedną z tych
trzech prefektów płci żeńskiej jest Luna, na pewno będzie jej raźniej.
-- A teraz niech prefekci odprowadzą pierwszoroczniaków do
ich pokoi wspólnych i dormitoriów – zarządziła McGonagall. Najpierw, zgodnie z
zasadą wstała Hermiona i Harry, jako prefekci swoich domów i zwołali nową grupę
pierwszorocznych. Gdy wystraszone pierwszaki wreszcie dobrały się w pary powoli
ruszyli przez drzwi Wielkiej Sali. Ku irytacji Gryfonki zaraz po wyjściu
zrównała się z nimi grupa Ślizgonów, na czele z jak zwykle idącym dumnym
krokiem (takim jak modelki na wybiegu, tylko że bardziej męskim :D) Draconem
Malfoyem.
-- A to drodzy Ślizgoni, banda tchórzliwym Gryfków, z
wielkim Wybrańcem i Królewną Szlamcią na czele – zawołał z fałszywym i
cynicznym uśmiechem blondyn. Na to Gryfoni zawyli z oburzenia, a Harry zmrużył
groźnie jadeitowe oczy.
-- Zamknij się Malfoy, nie dawaj dzieciom złego przykładu –
warknął. Draco zawył ze śmiechu, wysuwając dumnie podbródek do przodu. Ale ku
złości blondyna jedna z pierwszorocznych dziewczynek zawołała z przyganą:
-- Nie wolno się tak brzydko wyrażać – oskarżenie skierowane
było rzecz jasna w stronę prefekta Slytherinu. Malfoy skrzywił się.
-- Tak, to znaczy jak? – zapytał butnie.
-- Nie mówi się szlama, bo to brzydko tak o kimś mówić –
kontynuowała dziewczynka nic sobie nie robiąc z groźnej miny blondyna.
-- Ale ona jest szlamą – wycedził mrużąc groźnie
niebieskoszare oczy.
-- Ale kulturalni czarodzieje tak nie mówią – upierała się
dziewczynka, teraz już lekko przestraszona miną Dracona i jego głosem i postawą.
-- Sugerujesz coś, ty mała – zaczął z wściekłością, ale w
ostatniej chwili opanował się i zamiast obraźliwego zakończenia, powiedział z
naganą – nie wiem jakim cudem ty jesteś w Slytherinie – mruknął. Ta mała jędza
w dziwny sposób przypominała mu Granger. Podobne włosy, tylko trochę
ciemniejsze, podobny nos i kształt oczu, które nie były jednak bursztynowo
brązowe, tylko ciemnozielone, ale jej ton głosu i bezczelność były prawie takie
same jak tej przemądrzałej dziewuchy. Zresztą wciąż był na nią wściekły. Żadna
brudno krwista dziewczyna nie będzie mu insynuować, że jest egocentrykiem. A ta
durna Granger jeszcze pozwoliła sobie mu odpyskować! – masz szczęście, że nie
chcę odbierać punktów mojemu domowi, bo gdybyś była dajmy na to, z Gryffindoru,
już byś straciła 10 punktów – syknął chłopak, a dziewczynka spuściła oczy i
zamilkła.
-- Nie powinieneś wykorzystywać swojej pozycji do odbierania
punktów ludziom, których nie lubisz – pouczyła go wyniośle Hermiona. Malfoy już
nie raz odbierał Gryfonom punkty za różne błahostki. Teraz nie zamierzała
ponownie do tego dopuścić, była prefektem wyższym rangą niż Malfoy , a to
oznaczało, że miała nad nim pewną władzę.
-- A bo co Granger? – zapytał z wrednym uśmieszkiem –
Niestety, nie obchodzi mnie zdanie szlam – dodał nie przestając się irytująco
uśmiechać. Hermiona zarumieniła się ze złości. Jednak nie na długo, bo już parę
sekund potem naszła ją iście Ślizgońska myśl. Nie zwlekając długo uśmiechnęła
się uroczo i powiedziała przesłodzonym tonem:
-- Nie słyszałeś dziewczynki, Malfoy? Kulturalni czarodzieje
tak się nie wyrażają, widać, że zasoby twojej kultury i ogłady pozostawiają
wiele do życzenia – zakpiła.
-- Jestem arystokratą Granger, kulturę mam we krwi – warknął.
Idąc wciąż równo z grupą Gryfonów, nawet nie zauważył, kiedy minął korytarz
prowadzący do lochów. Hermiona oczywiście od razu wychwyciła ten fakt, ale
postanowiła trochę upokorzyć tą durną fretkę z przerostem ego. W końcu Harry
postanowił się zlitować nad Ślizgońskimi dzieciakami. Bo czy to ich wina, że
ich prefekt ciągle przegaduje się z prefekt Gryffindoru, tym samym nie
zwracając uwagi na to co się dzieje wokół niego i omijając drogę do pokoju
wspólnego Slytherinu?
-- Eee, Malfoy – powiedział z lekkim uśmiechem – wiesz, że
powinieneś skręcić dwa korytarze wcześniej, aby dojść do lochów? – słysząc to
grupka Gryfonków zawyła ze śmiechu, a duma grupy młodych Ślizgonów i Malfoya
właśnie odbiła się od dna.
-- Co?! – zająknął się arystokrata, a w jego zimnych oczach
na chwilę błysnęło zdziwienie. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo po dosłownie
ułamku sekundy wrócił do nich wyraz dumy, opanowania i obrzydliwej wręcz ilości
pewności siebie. – oczywiście, że wiem – burknął zawracając grupę – chciałem po
prostu powkurzać królewnę szlamu – zawołał na odchodnym. A Hermiona i Harry
zdusili z trudem wybuch śmiechu.
***
Draco Malfoy był wkurzony. Chociaż to za łagodnie
powiedziane, on był mega wkurzony. Najpierw pyskata Granger mówiąca mu, że jest
jakimś egoistycznym dupkiem, potem wuj La Ruse jako nauczyciel, następnie
Potter obnoszący się swoją pierwszą pozycją prefekta jak jakiś paw, potem ta
smarkula przypominająca Granger w pierwszej klasie i tak samo przemądrzała jak
ona, mówiąca mu, że nie wolno się tak brzydko wyrażać. W dodatku coś mu się
pomieszało i zrobił z siebie kompletnego idiotę przed Granger i przed Potterem
gubiąc drogę do dormitoriów Ślizgonów. Do dormitoriów, w których mieszkał od
siedmiu lat! A potem jeszcze te durne dzieciaki narzekające, że chce im się spać
i są zmęczeni. A jakby tego było mało, to musiał im tłumaczyć zasady, pokazać
pokój wspólny i inne bzdety.
-- Hej Smoku, co ty taki wkurzony? – zawołał wesoło Blaise
wychodząc z łazienki w długich, luźnych spodniach od piżamy i białym ręczniku
narzuconym na wilgotne ramiona.
-- Nie pytaj – westchnął blondyn – powiedzmy, że nie znoszę
wprowadzać pierwszoklasistów – jęknął streszczając brunetowi historię o
wkurzaniu gryfonów, a potem o zagapieniu się i zgubieniu drogi do lochów. Tak
jak się spodziewał Zabini przyjął tą historię ze szczerym śmiechem, a gdy
opowiedział mu o tej pyskatej Ślizgonce, która była tak irytująco podobna do
Granger to Diabeł prawie turlał się ze śmiechu.
-- Nienawidzę Gryfonów – burknął w końcu wyciągając z kufra
luźne spodnie i idąc do łazienki – banda idiotów, którzy myślą, że odwaga i
honor to wszystko, a którym brakuje mózgu – powiedział na odchodnym.
-- Serio? – zapytał z uniesionym brwiami Blaise – Czy biorąc
pod uwagę choćby Hermionę, możesz powiedzieć, że jest bez mózgu? – zawołał za
nim, ale odpowiedziało mu głuche trzaśnięcie drzwi.
***
Hermiona była podekscytowana pierwszym dniem nowego roku
szkolnego. Obrała sobie za cel osiągnięcie samych Wybitnych ze wszystkich
przedmiotów, łącznie z Wróżbiarstwem, co może nie będzie takie trudne, biorąc
pod uwagę fakt, że w poniedziałki i piątki uczył ich Firenzo, a w środę ta
stara oszustka Trelawney. No i oczywiście będzie musiała bardziej przyłożyć się
do OPCM, bo z tego przedmiotu miała zaledwie Powyżej Oczekiwań.
Dziś pierwszą lekcją były eliksiry ze starym, dobrym
profesorem Slughornem. Uśmiechnęła się na myśl, jak Harry opowiadał jej i
Ronowi, że Slughorn nie był zbyt chętny do pracy w Hogwarcie, a teraz
praktycznie nie wyobraża sobie emerytury. No i oczywiście, eliksiry z nim były
o niebo przyjemniejsze niż te ze Snapem.
Właśnie szła z Ginny do Wielkiej Sali na śniadanie. Cieszyła
się, że teraz będzie z nią w klasie. Ginny zdała egzamin pozwalający jej na
przejście do 7 klasy, co zawdzięczała licznym korepetycjom Hermiony i udziale w
bitwie o Hogwart. Śniadanie w zasadzie się już kończyło, a połowa Sali była już
pusta. Usiadły obok Harry’ego, Deana, Seamusa i Neville’a gdy nagle usłyszeli
znajome hukanie sowy. Nie musieli nawet sprawdzać, po głośnym i gwałtownym
łopocie skrzydeł rozpoznali, że to Errol .
-- To od Rona! – zawołał Harry, gdy spojrzał na adres
nadawcy. Z niecierpliwością odwinął pergamin i zaczął czytać na głos.
Drogi Harry, Hermiono i Ginny!!!
Jak tam w Hogwarcie?
My mamy nawalone w pracy. Ostatnio złapaliśmy czterech zbiegłych
śmierciożerców, a teraz staramy się złapać groźnego Rudolfa Lestrange, choć
równie dobrze może nie żyć, bo wszelki słuch po nim zaginął.
Ale nie będę wam tu
truć o pracy, chociaż Harry, ty szykuj się na ciężką robotę za rok, wiem o czym
mówię.
Tęsknie za wami, ale
mam nadzieje, że zobaczymy się na święta. A teraz prośba do Harry’ego i
bliźniaków, pilnujcie Ginny żeby nie wylądowała w łóżku z Blaisem. Najpierw
ślub i dobrze płatna praca, dopiero potem Diabeł może się o nią ubiegać.
Piszcie często, bo
umrę tu z nudów
Ron
-- Że niby ja i ten palant Zabini? – warknęła z niedowierzaniem
Ginevra sięgając po tosta z serem. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Według
niej to było naprawdę słodkie, nawet Trelawney by odgadła co dzieje się między
tą dwójką. Blaisowi naprawdę podobała się Ginny. Widziała to po błysku w jego
szmaragdowych oczach, gdy patrzył na Rudą, a i Ginevrze Diabeł nie był
obojętny. Wiedziała co kierowało przyjaciółką, że tak usilnie starała się
odepchnąć od siebie uczucia do bruneta. Strach i złe doświadczenia. Ginny
naprawdę zależało na Harrym, a to uczucie przerodziło się w gorzkie
rozczarowanie swoim chłopakiem. Byłą skłonna dać im drugą szansę, a tu nagle
chłopak wyskakuje z zerwaniem. Gin próbowała dość nieudolnie ukryć jak bardzo
było jej przykro i częściowo jej się udało, ale nie przed Hermioną, która
zawsze wykazywała niezwykły talent do odgadywania uczuć innych. Potem wiele
krótkich i przelotnych związków z innymi czarodziejami, które zawsze kończyły
się dość bolesnym rozstaniem. A na końcu Timothy. Timothy, który prawił jej
słodkie komplementy, uśmiechał się zawsze uroczo i zawsze mówił jaka to jest
dla niego ważna, jak bardzo mu na niej zależy, komplementujący na każdym kroku
Rudą, zawsze chętnie pomagający i odpowiednio kulturalny wobec niej. Timothy
który po daniu jej nadziei zdradził ją z
jej koleżanką z pokoju. Dał jej nadzieje, a potem zostawił. To bolało. Bardzo.
-- Rona chyba kompletnie pogrzało – warknęła Weasleyówna
kończąc powoli śniadanie. Szatynka niespiesznie kończyła drugą kanapkę, a Seamus
nalewał jej w tym czasie ukochane przez nią kakao.
-- Wiecie, że ta cała Jones została opiekunem Gryffindoru? –
powiedział znienacka Dean.
-- Ciekawe jak uczy, dzisiaj mamy z nią na trzeciej lekcji
transmutacje… - powiedziała Ginny podając Hermionie filiżankę z kakao podaną
przez Seamusa.
-- Trochę dziwne. Ma niecałe trzydzieści lat, a już została
opiekunką domu – mruknął Neville. W sumie to był prawda. W całej historii
Hogwartu nie było zbyt wielu opiekunów domów, którzy mieli poniżej czterdziestu
lat. Hermiona była pewna, że mogłaby takich policzyć na palcach jednej ręki. Ta
cała Aprilynne Jones musiała być naprawdę dobra, skoro już na pierwszym roku
jej nauczania przydzielono jej tak ważną funkcje.
-- Witajcie uczniowie – zawołał wesoło profesor Slughorn
otwierając drzwi klasy. Wszyscy powoli zaczęli zajmować ławki – w tym roku,
ostatnim dla was postanowiłem trochę wznieść poprzeczkę waszej edukacji.
Czekają na was zeszyty ćwiczeń, w których chce widzieć bieżące notatki z lekcji
i krótkie rozprawki – jednak jego dziarski ton nie udzielił się uczniom.
Słysząc wzmiankę o notatkach jednocześnie jęknęli. Nie uśmiechało im się
pisanie prac domowych dla Slughorna, jeszcze rok temu rzadkością było, by
zadawał eseje, a teraz proszę. Zeszyty ćwiczeń. Dzisiejszą lekcje zaczniemy od
powtórzeń – zakomunikował, gdy wszyscy uczniowie zajęli swoje miejsca. Hermiona
usiadła z Ginny w drugiej ławce od nauczyciela, w środkowym rzędzie. Ku ich
zdziwieniu i konsternacji ławkę obok nich, tyle, że pod oknem zajęła dwójka
dobrze znanych im Ślizgonów. Blaise wesoło uśmiechał się do Hermiony i Ginny,
mrugając przy tym zalotnie. Malfoy wywrócił oczami, poirytowany końskimi
zalotami kumpla i utkwił stalowe spojrzenie w katedrze Slughorna – Dzisiejszą
lekcje poświęcimy na powtórzenie podstawowych informacji. Dlatego za namową
profesor Jones postanowiłem zrobić mały test – uczniowie Slytherinu i
Gryffindoru głośno jęknęli słysząc słowo test. Tylko Hermiona nie przeraziła
się słowami nauczyciela. Wczoraj powtarzała krok po kroku wszystkie
najważniejsze wiadomości z całych lat nauki w Hogwarcie, więc rozwiązanie testu
nie powinno sprawić jej większego problemu. Jednak tęgi nauczyciel szybko
pospieszył z wyjaśnieniami – ale bez obaw, moi drodzy to będzie raczej coś w
stylu quizu. Każdemu z was zadam kilka pytań, a będziecie mieć tylko trzy
szanse, gdy cztery razy odpowiecie źle odpadacie. Pierwsze trzy miejsca zdobędą
punkty dla domu i dodatkowo oceny – uśmiechnął się profesor – A więc zaczynajmy
- zawołał wesoło podchodząc do ławki Harry’ego i Neville’a
-- Panie Potter, co to bezoar? – zapytał. Hermiona
uśmiechnęła się, słysząc pytanie na poziomie pierwszej klasy, może Gryfonom aż
tak źle nie pójdzie.
-- Bezoar to antidotum na większość trucizn. Jest to kamień…
– Wybraniec chciał kontynuować swoją wypowiedź, ale Slughorn mu szybko przerwał.
-- Wystarczy, mój drogi, teraz pan Longbottom – staruszek
uśmiechnął się pokrzepiająco do Neville’a, który lekko zbladł. Nic dziwnego. Szatyn
nigdy nie był mocny z eliksirów, choć i tak radził sobie o niebo lepiej niż gdy
uczył ich profesor Snape, który nie żył, a który, dzięki wyznaniu Harry’ego
stał się bohaterem, mimo wciąż obecnej nienawiści uczniów. Ale i im brakowało
ostrego nauczyciela o wiecznie tłustych włosach – A więc panie Longbottom, ty
mi powiesz gdzie możemy znaleźć bezoar.
-- W..Www szkolnym kantorku ??? – wyjąkał niepewnie chłopak
źle interpretując pytanie nauczyciela. Na jego słowa cała sala ryknęła
śmiechem, Ślizgoni drwiącym, a Gryfoni pełnym sympatii dla Neville’a za jego
rozbrajającą odpowiedź. Hermiona tylko się uśmiechnęła, aby nie wprawić kolegi
w jeszcze większe zakłopotanie, a ku jej irytacji Malfoy śmiał się szyderczo z
biednego Neville’a, a że siedziała blisko jego ławki, to słyszała wszystkie
obraźliwe uwagi, jakie blondyn mówił Zabniniemu, pod adresem Gryfona.
-- Przestań o nim tak mówić – szepnęła ostro, gdy Slughorn
wyjaśnił chłopakowi, że chodziło mu, o to, gdzie tworzy się bezoar.
-- Nie podsłuchuje się cudzych rozmów, Granger – odszepnął z
Malfoyowskim uśmiechem i oczami lekko błyszczącymi rozbawieniem.
-- To było mówić ciszej – syknęła, gdy profesor pytał Pansy
– myślisz, że obchodziłoby mnie o czym ty z Blaisem tam sobie plotkujesz? Ale
obchodzi mnie, gdy obrażasz mojego przyjaciela!
-- Nie udawaj Granger, chętnie byś podsłuchała o czym my tu
rozmawiamy, nawet jeśli nie dotyczyłoby to twojego rozciapanego kumpla
Longbottoma – Draco uśmiechnął się pewnie, a kolejna osoba udzieliła poprawnej
odpowiedzi nauczycielowi.
-- Chciałbyś Malfoy – odwarknęła cicho, mrużąc bursztynowo
brązowe oczy – w przeciwieństwie do ciebie, ja mam trochę kultury i ogłady –
uśmiechnęła się do niego, przypominając wczorajsze spięcie między Gryfonami, a
Ślizgonami i ową małą dziewczynką, która była na tyle odważna, by przeciwstawić
się Malfoyowi.
-- Oczywiście Granger – sarknął Malfoy – jesteś wzorem
kultury i ogłady! – jego wzrok sam za siebie mówił jak bardzo uważa Granger za
osobę kulturalną. Już miał jeszcze coś dodać, ale niespodziewanie pomiędzy ich
stolikami znalazł się profesor Slughorn.
-- Panie Malfoy! Umówi się pan z koleżanką po lekcjach! –
zganił chłopaka. Klasa ryknęła salwą śmiechu, najgłośniej śmiał się oczywiście
Diabeł, Ginny i Pansy ucieszeni, że nawet Slughorn bierze ich za parę. Tylko Seamus
miał naburmuszoną minę. Twarze Draco i Hermiony pokrył ognisty rumieniec,
wytrzeszczyli oczy na profesora i jąkając się zaczęli tłumaczyć, że oni nie są
parą;
-- Co!!! Nieee, ja i ta Granger fulu – zawołał śŚizgon – my
nie jesteśmy parą, my no… tego…
-- My się nie lubimy – wtrąciła czerwona niczym dojrzały
pomidor Hermiona – przecież on jest Ślizgonem – wskazała z szeroko otwartymi
oczami na chłopaka i wykrzywiła twarz w grymasie obrzydzenia. Malfoy nie był
jej dłużny i też wykrzyknął:
-- A przecież ona jest Gryfonką! Ja jej niż znoszę –
skrzyżował ręce nie klatce piersiowej niczym małe dziecko, robiąc przy tym
odpowiednio obrażoną minę. Slughorn spojrzał na kłócącą się dwójkę pobłażliwie
po czym odkaszlnął mówiąc ‘’jasne…’’
-- Tak czy inaczej, pytanie do pana Zabiniego – powiedział z
uśmiechem staruszek – pan mi powie, co otrzymam jeśli dodam sproszkowany kieł
hipogryfa do wywaru żywej śmierci.
-- Wywar zasklepiający rany cięte na ciele – odpowiedział po
kilku sekundach Blaise z pewnym uśmiechem na twarzy. Slughorn spojrzał na
wychowanka z uznaniem
-- Brawo, panie Zabini – uśmiechnął się, po czym zwrócił w
stronę Dracona – a teraz pan Malfoy, tu już muszę wymyślić coś trudniejszego… Hmm,
a więc dobrze, panie Malfoy, charakterystyczne cechy kamienia księżycowego.
-- Jest to bardzo potężny przedmiot magiczny, służy do wielu
eliksirów leczniczych, ale ma również swoje zastosowanie w różdżkarstwie i
czarnej magii. Może też występować w wielu eliksirach trucicielskich –
odpowiedział bez wahania blondyn patrząc pewnie na nauczyciela, a po chwili
rzucając wyzywające spojrzenia brązowowłosej Gryfonce. Przyjęła je hardo
patrząc mu w oczy i unosząc dumnie podbródek.
-- Jak zwykle świetnie, Draconie - pochwalił go profesor – a
teraz panna Weasely, niech pani mi powie, w jakim miesiącu można zerwać kwiat
paproci?
-- Eee – wyjąkała niepewnie Ginny – w najkrótszą noc w roku,
czyli z nocy 20 na 21 czerwca – zająknęła się Ruda. Nigdy nie była zbyt dobra z
eliksirów.
-- Bardzo dobre, a więc teraz panna Granger – powiedział
Slughorn, zamyślając się lekko. Wiedział, że Hermiona była jego najlepszą
uczennicą i chciał jej zadać trudne pytanie – ale cóż by ci tu zadać, przecież
na pewno znasz odpowiedź – pochwalił ją nauczyciel, Hermiona lekko się
zarumieniła słysząc tą pochwałę, a Draco prychnął kpiąco. Jego ten stary ślimak
nigdy tak nie chwalił… - o już wiem – zawołał uradowany nauczyciel – powiem
pani początek receptury, a pani zadaniem będzie odgadnięcie z jakiego eliksiru
jest ta receptura. A więc korzonki stokrotek, figi, dżdżownica – zaczął
Slughorn, ale Hermiona szybko mu przerwała.
-- To eliksir skurczający,
panie profesorze – odpowiedziała pewnie. Profesor uśmiechnął się z
uznaniem.
-- No, no. Brawo panno Granger, to naprawdę zdumiewające –
pochwalił ją. Hermiona uśmiechnęła się do belfra i spojrzała kpiąco na Malfoya.
I tak profesor przepytał wszystkich uczniów. W końcu została
tylko czwórka uczniów. Harry, Hermiona, Theodor i Draco. Wkrótce i Theo odpadł,
a za nim Harry. Została więc tylko Hermiona i Draco. Żadne z nich nie zamierzało
tak łatwo odpaść. Hermiona miała jeszcze trzy szanse na pomyłkę, natomiast
Malfoy tylko dwie.
Skończyło się na wygranej Gryfonki. Draco potknął się w
pytaniu o czas warzenia eliksiru Świetlikowego. I gdy została mu tylko jedna
szansa, Slughorn powiedział:
-- A teraz ostatnie pytanie, ten kto pierwszy się zgłosi
wygrywa. – Draco uśmiechnął się przebiegle, wystarczy tylko, że pierwszy się
zgłosi, a zdobędzie punkty dla Slytherinu i co ważniejsze W do dziennika. Ale
ta Granger mi przeszkodzić – pomyślał z niesmakiem. Nie musiał jednak długo
czekać aż jego wspaniały, chytry umysł podsunie mu pewną, jakże szatańską myśl.
Granger była chyba mistrzynią w zgłaszaniu się, jej ręka na lekcjach
wystrzelała w górę jak z procy z prędkością światła. Więc należało tylko
odwrócić jej uwagę. Już chciał rzucić małe zaklęcie łaskoczące, gdy spojrzał na
twarz Hermiony.
Jej mina wyrażała taką nadzieje na wygraną, takie
zdecydowanie i koncentracje… Takie podniecenie myślą o wygranej, że…
najzwyczajniej nie mógł zagrać nie fair.
-- A więc pytanie brzmi - gdzie można znaleźć kamień
księżycowy? – Hermiona zawahała się, co Draco przyjął ze zdziwieniem, on sam
doskonale znał odpowiedź, jego matka interesowała się kiedyś magią kamieni
księżycowych i miała sporą kolekcje biżuterii z tych kamieni. Sam nie wiedział
dlaczego się nie zgłosił, to był taki impuls. Czuł, że Diabeł przygląda mu się
badawczo swoimi zielonymi oczami, ale
postanowił to zignorować.
Chwilę potem ręka Hermiony wystrzeliła w górę, nareszcie
znalazła w swojej głowie odpowiedź na tak banalne pytanie.
-- Tak, panno Granger – powiedział Slughorn.
-- Najczęściej występują na plażach, podczas pełni i nowiu
księżyca. – wyrecytowała. Draco przeklął się w myślach. CO TO BYŁO!? CZY ON
WŁAŚNIE USTĄPIŁ SZLAMIE?! Aż zagotował się ze złości, za tą chwilę słabości. Co
sobie inni pomyślą? Nie, to już się nie może powtórzyć…
-- Brawo panno Granger !- zawołał uradowany profesor –
Zdobywa pani 50 punktów dla Gryffindoru i W do dziennika – uśmiechnął się.
Potem zwrócił się do blondyna, który siedział z burzą myśli wyprostowany
sztywno na krześle. – a pan, panie Malfoy, jako że zdobywa pan drugie miejsce w
naszym teście, zdobywa 25 punktów dla Slytherinu i P do dziennika – powiedział
patrząc w oczy blondyna. On wiedział. Wiedział, że Draco doskonale zna się na
kamieniach księżycowych, więc na pewno wiedział, gdzie można je znaleźć. A teraz chłopak wyglądał, jakby miał ochotę
zabić sam siebie.
* La Ruse po francusku oznacza chytry.
Fajnie ci to wyszło..:)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kiedy ta dwójka zrozumie, że ich do siebie ciągnie:D
no i Blaise, mrrrrr.<3
życzę dużo weny.:p
czekam na nn.
pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
ciekawe, bardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńzaintrygowałaś mnie wujkiem Dracona i tym, że ustąpił Hermionie w odpowiedzi.
podobała mi się akcja z pierwszorocznymi, a szczególnie rozkojarzenie Malfoy'a ;)
pozdrawiam, emersonn
potterowskie-co-nieco.blogspot.com
świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńHehe Slughorn najlepszy ;d
trzymaj na tym poziomie i będzie jak najbardziej dobrze :) poza tym ciekawe :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
ichhassedich ;*
Noo powoli coś zaczyna się dziać. Interesujący ten wujaszek. Malfoy mylący drogę... co za lebiega :D Uśmiałam się z niego :) Pisz dalej, bo bardzo chcę już czytać akcję dramione w twoim wydaniu :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :) Ta chwila słabości Draco, była strasznie słodka :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Zou.
http://hermionyswiat.blogspot.com/
Hej . Dziękuje za komentarz :) Miło z Twojej strony, że podoba Ci się moje opowiadanie, wybacz że taki krótki , postanawiam poprawę i mam nadzieje że następny będzie o wiele dłuższy :) Przeczytałam Twoje i powiem że jestem pod wrażeniem :) Super, pochłonęło mnie totalnie ! aż nie mogę się doczekać na kolejne i kolejne i kolejne :) będę wdzięczna jak będziesz mnie informowała o nowym rozdziale u mnie ( tu się dodaj- jest to forma spamownika ) oczywiście licze również na komentarze pod rozdziałami one bardzo motywuja i mam nadzieje że nie zrezygnujesz z czytania mojego :) Oczywiście zajmujesz honorowe miejsce na liście czytanych opowiadań przeze mnie na blogu. http://dh-love-between-us.blogspot.com/ ~/ Ired /~
OdpowiedzUsuńW spamie napisałaś, że zależy Ci na krytyce ale ja nie zamierzam krytykować ;D Draco w twoim wykonaniu jest taki słodki, <3
OdpowiedzUsuńNo i ten wujaszek Draco bardzo interesujący :D
Fantastyko, sorki że nie komentowałam poprzednich, ale strasznie mi się śpieszy zaraz to nadrobię :D, uśmiałam sie jaki ta tleniona fretka ma mózg skoro przegapił korytarz, hhaha no nie wietrze :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, i zapraszam do siebie
http://charlotte-petrova-dramione.blogspot.com/
Tatia, :D
Znalazłam wreszcie chwilę czasu, żeby nadrobić swoje zaległości w blogosferze. Muszę przyznać, że czytanie Twojej historii było dla mnie naprawdę miłym akcentem. Masz potencjał i pomysł na to opowiadanie, co dobrze wróży na przyszłość.
OdpowiedzUsuńZacznę może od plusów: piszesz długie, ciekawe rozdziały i w każdym coś się dzieje. Dobrze też radzisz sobie z narracją i kreacją świata przedstawionego, choć niektóre opisy warto byłoby trochę ubarwić. Dialogi też wychodzą ci płynnie, przede wszystkim nie są sztuczne i nienaturalne. Masz dobre perspektywy, bo styl jest w porządku (co nie znaczy, że nie warto wciąż nad nim pracować).
Nie podoba mi się przede wszystkim szablon. Wiadomo, że to kwestia gustu, a nie ocenia się okładki po książce, ale ten róż... Nagłówek jest śliczny (szczególnie to zdjęcie po lewej - jestem w nim absolutnie zakochana od zawsze), ale całość sprawia wrażenie mocno przesłodzone. Trochę ciężko czyta się też rozdziały - w jaśniejszych miejscach się zamazują. Proponuję też pomyśleć o akapitach, które ułatwiają czytanie, sprawiają przy tym wrażenie trochę bardziej profesjonalne i estetyczne. I jeszcze jedna mała rada: zawsze czytaj posty przed dodaniem, nawet, jeśli masz betę. Jesteśmy tylko ludźmi i nikt nie uniknie błędów, ale ważnym jest, by takowe wyłapywać i eliminować. Już w pierwszym fragmencie wdarło się małe niedociągnięcie: "(...)przemówiła donośnym głosem Minerwa McGonagall. – teraz, kiedy wszyscy już się najedli i napili..." -> "teraz" powinno być z dużej litery, jeśli jest po kropce jako początek nowego zdania.
Życzę powodzenia w dalszej pracy, bo na pewno masz pomysł, który należy wykorzystać. Będę trzymać kciuki i z pewnością nie raz jeszcze tu zaglądnę. Nie zniechęcaj się, pamiętaj, że nie od razu Kraków zbudowano, a praca się opłaca - i to potwierdzą Ci wszyscy, którzy coś osiągnęli.
Pozdrawiam serdecznie!
Świetny rozdział! To miłe ze strony Draco że pozwolił Hermionie wygrać :D Hahahhahahaha XD już nawet Slughorn widzi że między nimi coś jest XD No to Draco musi przyznać przed sobą że Hermi mu się podoba :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i zapraszam do mnie
rodzenstwo--potter.blogspot.com
Witam :D
OdpowiedzUsuńNa początek bardzo przepraszam, że wcześniej nie skomentowała, ale jakoś niezbyt porządnie przypatrzyłam się, czy gdzieś pojawiły się nowe notki, na blogach które czytam.
Tak więc jeśli chodzi o rozdział to wyszedł Ci świetnie :) Potyczki Hermiony i Dracona podczas odprowadzania pierwszoroczniaków były iście dobre, a już chyba najlepszy był moment, kiedy to Draco "zabłądził" odprowadzając najmłodczych Domu Węża :D
Lekcja ze Slughornem mnie szczerze zadowoliła, gratuluję pomysłowości, pokazując nam czytelnikom, jak fajnie można zacząć pierwszą lekcję :) Quiz to naprawdę fajna sprawa, że aż sama chciałam brać w tym udział :D
Pytania widać, że były podane profesjonalnie i nie wiem, czy były to Twoje pomysły, czy brane z internetu, ale tak i tak świetnie zagrane ;)
No i na koniec, to naprawdę słodkie ze strony Dracona, ze pozwolił Hermionie zgłosić się prędzej niż on sam. Widać, że małymi krokami ta nasza brązowowłosa osóbka pomaga smoczemu sercu nieco się ocieplić ;D
Oby tak dalej ! :P
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i duużo weny ! :)
Pozdrawiam serdecznie !
~ Pure - Blood Princess
Hmm. Przede wszytskim dziękuję za zaproszenie :) Przebrnęłam przez wszystkie notki i muszę powiedzieć, że choć nie zawsze było w nich dużo akcji, a także zdarzało mi się wyłączać w połowie tekstu, to w gruncie rzeczy czytało mi się bardzo lekko.
OdpowiedzUsuńMasz fajny styl pisania. Podoba mi się jak wykreowałaś postaci, szczególnie Draco, Ginny i Blaise'a (którego nawiasem mówiąc uwielbiam <3)
Dodaję oczywiście do czytanych i obserwowanych oraz zapraszam do tego samego :)
Pozdrawiam serdecznie,
DiaMent.
dramionovelove.blogspot.com
Pozwoliłam sobie dodać Twoje opowiadanie, do blogów, które regularnie czytam i przeglądam :) Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Zou.
http://hermionyswiat.blogspot.com/
Bardzo ciekawy rozdział :) masz fajny styl pisania i świetne pomysły. Jestem ciekawa, co będzie dalej, więc lecę na kolejny rozdział :3
OdpowiedzUsuń~ Mrs.Malfoy