.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział III

Betowała dla Was Pearl <3 dziękuje :)

Rozdział III




Ginevra Weasley stała w altance, opierając skroń o framugę drzwi. Był wieczór, zbliżała się godzina 19, ale mimo to temperatura wciąż nie spadała poniżej 30 stopni Celsjusza. Było gorąco, według dziewczyny stanowczo za gorąco na rozpalanie ogniska. Bo kto normalny w tak upalny dzień robi ognisko?

Przymknęła powieki. Minęły już jakieś dwa miesiące odkąd rozeszła się z Harrym. W sumie, to chłopak zainicjował rozstanie, a ona się zgodziła, ale do teraz czuła dziwny dyskomfort, gdy przebywała w jego towarzystwie. Potter do tej pory nie znalazł sobie żadnej dziewczyny, podczas gdy ona miała już wielu chłopaków. Myślała, że może tym wzbudzi jego zazdrość, może jeszcze do siebie wrócą?

Jednak wiedziała, że to raczej niemożliwe. Była dla niego tylko przyjaciółką, dość bliską ale tylko przyjaciółką. Nikim więcej niż przyszywaną siostrą.

A ona go nadal kochała. Nadal gotowa była do niego wrócić, mimo, że wiedziała, że gdy próbowali być razem prawie cały czas się kłócili, a ponadto dusili się w tym związku. Był toksyczny dla obojga. Ginny była zazdrosna o każdą dziewczynę, która ośmieliła się choćby spojrzeć uwodzicielsko na Wybrańca, a Harry z kolei wściekał się na każdego chłopaka patrzącego się na dziewczynę. Oboje wiedzieli, że to nie ma sensu, ale żadne z nich nie chciało tego przerwać.

To Harry pierwszy rzucił hasło rozstanie, a ona się zgodziła. Widać było, że żadne z nich, nie czuje tego do drugiego, ale mimo różnic charakteru Ginny naprawdę go kochała. Ale czy to była prawdziwa miłość, czy to uczucie którym darzyła każdego ze swoich braci? Tego zrozumieć nie umiała.

Otworzyła lekko zaszklone oczy i spojrzała na oblewających się niczym małe dzieci Freda, Georga, Charliego, Hermionę i Harrego. A z nimi był Tim.

Wiedziała, że nie układa jej się z Timothym, ale nie przypuszczała, że chłopak będzie startował do Thalii. Mimo, że sama chciała rozstać się z Krukonem, to jednak świadomość, że rzucił ją dla dziewczyny, z którą toczyła niemą rywalizację bolała. Bardzo. Została rzucona. Znowu.

Tymczasem zauważyła dwie idące  mroku postacie. W ciemnych sylwetkach rozpoznała Billa i jego żonę, którzy pomachali wesoło do toczących wodną bitwę dzieciaków. Fleur, której figura nie była tak idealna jak kiedyś - co zauważyła Ginevra z dużą satysfakcją, bo mimo, że przekonała się do bratowej i nie okazywała jej już niechęci to, chyba jak każdy, z niejaką ulgą przyjęła fakt, że idealna wila nie była taka perfekcyjna jak mówiono. Fleur zniknęła w kuchni, aby porozmawiać z panią Weasley, a Bill z dzikim wrzaskiem dołączył do pozostałych, wpychając zaskoczonych bliźniaków do jeziora, którzy pociągnęli za sobą niczego nie spodziewającą się Hermionę. Ginny uśmiechnęła się pod nosem. W innych okolicznościach pewnie sama wiodła by prym w tej bitwie, ale nie dzisiaj. Usiadła w fotelu i zamknęła oczy. Musiała uporządkować myśli.



Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła. Po prostu w pewnym momencie nie miała już siły myśleć, ani  o Timothym, ani o Harrym, ani o niczym innym i nawet nie zdając sobie sprawy usnęła w ramionach Morfeusza, okazującego w snach wszystkie jej marzenia.



   Obudziły ją radosne okrzyki. Półprzytomna otworzyła oczy i spojrzała na podwórko.  Było już całkowicie ciemno, ale wyraźnie widziała swoich braci, Harrego i Hermione, którzy właśnie witali dobrze znaną rudowłosej postać. Tak, wysoki brunet o błyszczących zielonych oczach, ładniejszych nawet od oczu Harrego - rozmarzyła się lekko, przypominając sobie, błyszczące i radosne oczy Zabiniego.

Wyszła szybkim krokiem z altanki i po chwili już była przy przyjaciołach.

W pierwszym odruchu chciała podejść do Derrenca, ale w porę przypomniała sobie wszystko i  zdecydowanie podeszła do Ślizgona.

-- Hej - uśmiechnęła się najbardziej słodkim ze swoich uśmiechów - jednak przyszedłeś - Blaise patrzył na poczynania Rudej lekko zdziwiony tym powitaniem. Zwykle Ginny albo na niego warczała, albo ignorowała, a najczęściej wrzeszczała. Jej bracia również byli zdziwieni jej zachowaniem, ale szybko zmyli wyraz dziwienia z twarzy i grzecznie przywitali Blaisa.

  Szczerze powiedziawszy nie spodziewał się, że tak po prostu go przyjmą. I to wszyscy! Co prawda, po wojnie przeprosił większość osób, którym tak dał się we znaki. Otwarcie pogodził się z Potterem, który okazał się całkiem w porządku, przeprosił również rudzielca Rona i jego braci. Ale nie sądził, że tak po prostu wszyscy go przyjmą z aprobatą. Szczególnie, że przez takich jak on śmierć dosłownie o cal minęła Freda, a wojna w ogóle miała miejsce i poniosła za sobą tyle ofiar.

Ale zaraz, zaraz, ci rudzielcy to na stówę bracia Ginny, chociaż tego jednego, barczystego nie znał. Pottera też rozpoznawał, Hermionę i Ginny oczywiście też, rudego wiewióra nie było, ale kim do Diabła był ten blondyn z gejowskim uśmieszkiem?

Ginny widząc na kogo patrzy Blaise, z tak nie przychylnym wyrazem twarzy tylko się uśmiechnęła pod nosem i powiedziała:

-- Oh, zapomniałam! Blaise, to Timothy Derrence - mój hm… przyjaciel - zaczęła, ale blondyn jej przerwał.

-- Chłopak - powiedział ściskając trochę za mocno dłoń Ślizgona. Ginny uśmiechnęła się z satysfakcją w myślach, ale wycedziła:

-- Były chłopak - zaakcentowała mocno pierwsze słowo patrząc z niechęcią na czarnookiego. Na te słowa Blaise jakby się ożywił.

-- Były? No, to nawet ułatwia sprawę - mruknął do siebie obejmując Ginny na wysokości talii, w ogóle nie zważając na jej mordercze spojrzenia. Za to mina tego całego Derrenca była warta zagrożenia utraty życia przez Rudą. A więc Ginny zerwała i z tym kolesiem? A może na odwrót? Tak, raczej ten drugi wariant, dlatego jest taka przygaszona i pewnie usiłuje wzbudzić zazdrość w tym idiocie… Po co tyle zachodu? Ale najwyraźniej doskonale się jej udawało, bo ten blondyn - idiota  (oczywiście nie żeby miał cokolwiek do blondynów - w końcu jego najlepszy przyjaciel był najbardziej blondynowym osobnikiem, jakiego widział świat) patrzył na niego wzrokiem seryjnego mordercy, a jego szczeka z głuchym łoskotem rąbnęła na podłogę .- chodź, Ginny. Musimy coś obgadać - Ruda spojrzała na Hermionę, bezgłośnie prosząc o ratunek, ale szatynka tylko uśmiechnęła się pod nosem i powiedziała:

-- No, Gin idźcie obgadać, to co macie do obgadania, a my tymczasem rozpalimy ogień - powiedziała brązowowłosa swym wszystko wiedzącym i władczym tonem. Słysząc to chłopaki jęknęli. Fred jako pierwszy wyraził swój sprzeciw:

-- Znając ciebie, to my oznacza to, że to my będziemy układać drewno i rozpalać ogień, a ty będziesz gadać - zaczął, a przerwał mu George.

-- I na pewno powiesz jeszcze chłopaki, dajcie spokój, nie trzeba wszystkiego załatwiać magią! Zostawcie różdżki i zobaczcie jak radzą sobie z tym mugole - przedrzeźniał ją drugi z bliźniaków. Hermiona udała oburzoną ich stwierdzeniem, ale nie zdołała przerwać tej dyskusji, bo pierwszy odezwał się Harry:

-- Widzisz, Herm? Nie tylko ja twierdzę, że masz czasami niepokojące zapędy dyktatorskie - okularnik wyszczerzył się bezczelnie, ignorując rumieńce gniewu na twarzy przyjaciółki.

-- Tylko dlaczego musi je trenować na nas? - mruknął z miną męczennika Charlie, na co reszta zawtórowała głośnym śmiechem, a Hermiona musiała naprawdę się postarać by do nich nie dołączyć, tylko nadal stwarzać pozory wściekłości.

-- Dość tego gadania! - powiedziała – musimy jakoś to zorganizować. Charlie, Bill wy ustawicie drewno, a Fred i George rozniecą ogień i ustawią ławki. Ty, Harry przyniesiesz z Timothym stoliki, a ja wezmę kubki i jedzenie - Bill i Charlie bez szemrania poszli ustawić wcześniej przygotowane przez Freda i Georga kawałki drewna, a bliźniacy odwrócili się powoli i ruszyli z starszymi braćmi. Gdy oddalili się na bezpieczną odległość od Hermiony, George powiedział z kocim uśmiechem:

-- Nie powiedziała, że nie możemy używać magii.

Fred lekko zaoponował:

-- Stary, wiesz, że nie będzie zadowolona, gdy się o tym dowie? - zaczął, ale bliźniak chytrze się uśmiechnął:

-- Poprawka. Jeśli się o tym dowie - na te słowa na twarzy Freda zagościł wielki uśmiech

-- Jeśli… To dobre słowo - powiedział wciąż się uśmiechając i obracając, by sprawdzić, czy Hermiona już się na nich nie patrzy.



                                                                       ***

-- Możesz mi powiedzieć o co ci chodziło - zawołała wzburzona Ginny gdy już znalazła się z Blaisem w kuchni Weasleyów.

-- To ty mi to wytłumacz, Wiewióreczko - powiedział wciąż się uśmiechając Zabini - widzę, że niedawno zerwałaś z tym debilem Derrencem. Ale pamiętaj Wiewiórko, ja nie jestem narzędziem, którym możesz wzbudzić czyjąś zazdrość - wyszeptał zbliżając swoją twarz niebezpiecznie blisko jej. Ginny poczuła jak traci z wrażenia oddech. Teraz ich twarze dzieliło może 10 centymetrów, a jego jadeitowo zielone oczy ją hipnotyzowały.

Chłopak nieznacznie przybliżył swoje usta do jej warg. Teraz dzieliła ich jeszcze mniejsza odległość. Wystarczyło by, żeby Zabini przysunął się lekko w jej stronę, a ich usta połączyłyby się w pocałunku.

- STOP - krzyknęła podświadomość Ginny, to Zabini! Z.A.B.I.N.I! Ten nadęty pajac, którego zawsze nie znosiłaś, nie możesz! Nie teraz!

Czarnowłosy przeniósł wzrok z jej oczu na jej usta, Ginny przymknęła powieki, czekając na to co miało się wydarzyć za chwilę. A wtedy…

- STOP! DZIEWCZYNO TO JEST ŚLIZGON- rozległ się alarm w jej głowie, a chłopak niczego nie zauważył, tylko zamknął oczy i zaczął powoli przybliżać swoje wargi do jej ust. A wtedy trzask! 

Ginevra błyskawicznie wzięła do ręki, leżącą na blacie nieopodal księgę kucharską i ułożyła między ich ustami. Chłopak, nie zorientowany w sytuacji, myślał, że całuje Ginny, a tymczasem zamiast na malinowych wargach rudowłosej, jego usta wylądowały na starej książce.

Zaskoczony otworzył oczy i spojrzał na oprawioną w skórę książkę, od której czym prędzej się odsunął patrząc gniewnie na uśmiechniętą pannę Weasley.

-- Blaise, mieliśmy przynieść szklanki i napoje - powiedziała jak gdyby nigdy nic Ginny.

Chłopak przeklął się w myślach, jak mógł pozwolić sobie na tę chwilę słabości? Mała Weasley podobała mu się od 5 klasy, ale starał się tego aż tak nie okazywać. W 6 klasie, miałaby przechlapane, on był prawie śmierciożercą, zobowiązanym służyć Voldemortowi, bo w innym wypadku zginęłaby jego matka - jedyna rodzina. A ona była niewinną uczennicą, rok młodszą od niego, urocza i wojowniczą, o sercu czystym jak łza. Gdyby któryś ze Ślizgonów wtedy choćby dowiedział się, że Blaise żywi do zdrajczyni krwi jakieś głębsze uczucia jak nic zniszczyliby jej życie, a gdyby jeszcze śmierciożercy się o tym dowiedzieli, jak nic zabiliby biedną Ginevrę, a jego najprawdopodobniej razem z nią.

Ale teraz, po pokonaniu Voldemorta miał szansę. Ruda mu wybaczyła te lata docinków, a on parę dni po oficjalnej zgodzie, próbuje ją pocałować! Idiota - myślał obserwując dziewczynę.

Nie licząc ognistych rumieńców na jej policzkach i dziwnie błyszczącego spojrzenia, wyglądała całkiem zwyczajnie, chociaż jak ognia unikała jego wzroku. Wyciągnęła teraz z szafki jakieś 20 szklanek i mruknęła cicho Vingardium Lewiosa i naczynia, po kolei wyleciały przez otwarte okno. Następnie schyliła się, sięgając do dolnej szafki. Blaise, chcąc nie chcąc podziwiał jej kształtne biodra w czarnych, króciutkich spodenkach.

-- Łap, Zabini! - zawołała znienacka rzucając w chłopaka butelką soku. Czarnoskóry musiał oderwać wzrok od tego niezwykle atrakcyjnego widoku i w ostatniej chwili złapał przedmiot, nim ten uderzył go w twarz.

-- No, no Wiewiórko, nie robi się tak z zaskoczenia - powiedział patrząc jej sugestywnie w oczy, nawiązując i do tego rzutu, i do numeru Gin z książką. Słysząc jego słowa dziewczyna spłonęła wielkim rumieńcem, który mógł bez przeszkód konkurować z kolorem jej ognistych włosów. Nim Blaise zdążył coś jeszcze powiedzieć odwróciła się biorąc w ręce dwie butelki i prawie pobiegła do Hermiony układającej na drewnianym stole jedzenie.

-- O Boże, Herm - szepnęła przerażona Ginny oglądając się na Blaisa, w przeciwieństwie do niej, chłopak nie gonił szaleńczym pędem, więc był jeszcze daleko w tyle – Błagam, nie pozwól by ten gad mnie złapał - prosiła Weasley chowając się za plecami Gryfonki.

-- Gin, co się stało? - zapytała się Hermiona, ale Ginny już jej nie odpowiedziała tylko skuliła się za plecami brązowowłosej.

-- Heej, Wiewiórko – zawołał podchodząc do Hermiony - gdzie jesteś? – wołał udając, że nie widzi małej, rudowłosej postaci wystającej zza pleców najmądrzejszej gryfonki. – no wyjdź Ginny, przecież ja nie gryzę - zaśmiał się. Dobiegł go stłumiony chichot.

-- Jesteś pewien, Zabini? - Ruda wyjrzała zza pleców Miony i uśmiechała się łobuzersko do Zabiniego

-- Szczerze? Nie - zawołał uśmiechnięty Blaise udając, że obnaża kły. Hermiona i Ginny serdecznie się zaśmiały po czym Hermiona, na pozór niewinnie zapytała:

-- Blaise, jak wy rozmawialiście, skoro Ginny przybiegła do mnie taka przerażona? - na te słowa dziewczyna mało się nie przewróciła, a Ślizgon resztkami sił powstrzymał niekontrolowany wybuch śmiechu.

-- O niczym takim - powiedział w końcu Blaise z wielkim uśmiechem skierowanym do Ginevry - twoja przyjaciółka pokazała mi bardzo kreatywną metodę obrony. Zapewne ty ją tego nauczyłaś. Obrona książką… Interesujące - policzki Ginny nabrały jeszcze bardziej czerwonej barwy, a ich właścicielka patrzyła na pewnego czarnowłosego Ślizgona z chęcią mordu w oczach.

-- Obrona książką? - Hermiona nie ukrywała zdziwienia - nie Blaise, to nie ja.

-- No pewnie, że nie ty, Herm - Ginny wybuchła posyłając Zabiniemu spojrzenie godne bazyliszka - to był impuls, musiałam się jakoś bronić przed… przed nim - wzburzona Ginevra wskazała palcem zielonookiego akcentując mocno ostatnie słowa. Hermiona słysząc ich wymianę zdań wybuchnęła szczerym śmiechem, a wrzaski Weasleyówny usłyszeli wszyscy obecni przy palącym się już lekko ognisku. Każdy patrzył na nich z wyraźnym zainteresowaniem, więc Blaise złapał Ginevrę wpół i nie zważając na jej protesty i usiłowanie pobicia podszedł z nią do jeziorka Weasleyów. Tam wrzucił wierzgającą Rudą wprost do zimnej wody. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać. Po kilku sekundach Ginny wyskoczyła stamtąd jak oparzona z dzikim krzykiem, goniąc Blaisa po całej posiadłości. Nim się obejrzeli rozpętała się III Wojna Wodna, tym razem drużynowa.



-- Na miłość boską! Co wy robicie! - denerwowała się pulchna, rudowłosa kobieta idąca na czele  czwórki czarodziejów, wychodzących szybkim krokiem do ogrodu - jak dzieci, jak dzieci! - mamrotała do siebie łapiąc się za głowę. Ale przerwał jej młody, rudowłosy czarodziej o wyniosłym wyrazie twarzy.

-- Zabini? - powiedział z nieukrywaną wrogością patrząc na ciemnowłosego chłopaka stojącego niebezpiecznie blisko jego siostry.

-- Aaa - Blaise też widocznie nie przepadał za Percym Weasleyem - Percy, czyż nie?- wycedził chłodno unosząc dumnie podbródek i posyłając najbardziej kujonowatemu z Weasleyów mrożące krew w żyłach spojrzenie.

-- Tak - odparł hardo Percy - a co ty tu robisz, Zabini? - zapytał się bez ogródek rudzielec, ale przerwała mu oburzona pani Weasley.

-- Percy! Jak ty się zwracasz do gościa! Doprawdy, zero kultury – narzekała - Blaise jest gościem Ginny. I nie zachowuj się tak wobec młodych, kulturalnych czarodziejów – chłopak uśmiechnął się z przymusem i powiedział jadowitym tonem:

-- Tak, Blaise, czytałem doprawdy interesujące rzeczy na twój temat w ministerstwie - Zabini skrzywił się mimo woli; był notowany jako śmierciożerca. Tylko jak Weasley doszperał się tych informacji?

Widząc wrogie napięcie między chłopakami Hermiona jęknęła - to nie miało się tak skończyć, mieli się wszyscy bawić przed rozpoczęciem roku szkolnego. Na szczęście do akcji wkroczyła srebrnowłosa piękność - Fleur.

-- Bill wam już powiedzieli? - zapytała się ich próbując ukryć swoją radość i podniecenie.

-- Ale co miał nam powiedzieć? - nikt nie wiedział o co Francuzce mogło chodzić. Fleur wytrzeszczyła swoje wielkie, niebieskie oczy w wyrazie kompletnego zdumienia.

-- Bill, ty im nie powiedział? - zapytała się przenosząc wzrok na swojego męża. Najstarszy z braci podrapał się w zakłopotaniu po głowie.

-- No, tak jakoś zapomniałem, skarbie- wymamrotał spuszczając wzrok na swoje buty.

-- Ale, jak ty mogłeś zapomnieć o tym! - zawołała dziewczyna patrząc z wyrzutem na Billa.

-- Może nam wreszcie powiecie, o co chodzi!? - wykrzyknęli wszyscy lekko podenerwowani i zniecierpliwieni. Bill objął żonę ramieniem i powiedział z uśmiechem:

-- Fleur jest w ciąży - wiwatom i gratulacjom nie było końca. Każdy uściskał serdecznie przyszłą matkę, nawet Zabini nie szczędził gratulacji i uścisków, mimo, że znał Fleur od kilku minut. Pani Weasley się rozpłakała, a Hermiona i Ginny mocno wyściskały uradowaną blondynkę.

-- Mówię wam, to będzie chłopiec! - zawołał w końcu Zabini - nazwiecie go Victor!- mówiąc to jeszcze raz wyściskał przyszłą matkę.

-- Nie, nie Blaiz - zawołała - na pewno nie będzie to syn! To będzie córka - sprzeczała się żartobliwie gładząc swój lekko wystający brzuch.

-- No cóż, teraz nie mamy czasu by się o to spierać - zdecydowała pani Weasley - Arthur, Fleur, Bill, Charlie i ja musimy jechać do Andromedy. Teddy chyba zachorował i Andie nie umie sobie sama poradzić, a  w dodatku te jego metamorfozy. A, że biedaczek ma w sobie krew wilkołaka to dużo bardziej cierpi na takich drobnych schorzeniach niż inni - powiedziała ze smutkiem pani Weasley.

-- Poradzicie sobie sami, prawda dzieciaki? - zapytał się dziarskim krokiem pan Weasley, na co dzieciaki odpowiedziały mu zgodnym tak.

Gdy tylko Arthur, Molly, Fleur, Bill i Charlie teleportowali się do Andromedy. Fred i George pędem pobiegli do Nory, by wrócić po kilku minutach z pięcioma butelkami ognistej whisky.

-- Nie ma rodziców, więc droga młodzieży, zaczynamy prawdziwe ognisko - zawołali zgodnie bliźniacy.

-- Zapomnijcie. Nie będę pił w takim towarzystwie - powiedział Percy patrząc z odrazą na Blaisa i nim ktokolwiek zdążył zareagować już zniknął w drzwiach domu.

Nikt nie spodziewał się, że tak będą się bawić razem.




                                                                         ***   

Tymczasem w Malfoy Palces 



-- Więc, Cyziu pozostaje nam panna Joannah Wood, Stacy Greg, Amanda Goyle, Astoria Greengrass, Tatiana Nott i Matilda Spenser - westchnął jasnowłosy mężczyzna wystawiając głowę znad starego kawałka pergaminu.

-- Ale one są okropne! Mój syn nie będzie mężem jakiejś szkarady, ani tym bardziej sztucznej wywłoki bez gustu - zaprotestowała smukła blondynka pochylająca się nad stosem papierów z genealogią czarodziejskich rodów czystej krwi - więc wracamy do mojego wariantu. Draco sam wybierze sobie żonę, niekoniecznie czystej krwi - zawołała z triumfem. Cieszyła się, że jej syn nie będzie zmuszony do tego, co ona i Lucjusz przed laty. Chociaż oni jako nieliczni trafili dobrze - pomyślała patrząc czule na swojego męża.

-- Dobrze - powiedział ugodowo Malfoy senior - przecież go nie wydziedziczymy – uśmiechnął się do żony i pocałował ją lekko w czoło.


Nie wiedzieli, że za drzwiami stoi wysoki Ślizgon i słyszy ich rozmowę. Od czasu gdy przypadkowo dowiedział się o ślubie, nie mógł zmrużyć oka i szedł właśnie do kuchni po Ognistą Whisky, gdyż jego własne zapasy się wyczerpały. Mijał po drodze gabinet ojca i wtedy usłyszał Dobrze, Narcyzo, przecież go wydziedziczymy… a więc to go czeka, jeśli nie zwiąże się z Astorią

22 komentarze:

  1. uhuhuhu super rozdzial nie moge sie doczekac nastepnego

    swietnie opisalas uczucia Ginny
    ach i ta scena z Blaisem mhhhh;*

    no coz nie pozostaje nic wiecej jak czekac na
    kolejny rozdzial

    Pozdrawiam i zycze weny Mika ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, pisz dalej bo super się zapowiada ;) Oczywiście Draco musiał źle usłyszeć :/ Fajnie, że bliźniacy żyją :D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
    Alicia*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie :) Nie mogę się doczekać wątków z Hermioną i Draco <3

    Pozdrawiam, Pearl.
    http://dramione-jar-of-hearts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwne, że wszystko usłyszał poza jednym "nie" w zdaniu... To naprawdę trochę nierealne. Podobał mi się "najbardziej blondynowy osobnik". W ogóle Blaise jest super :) ale to wie każda jego fanka :) Poza samą końcówką, która nieco mnie rozczarowała, rozdział bardzo fajny i wesoły :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Łał! Fantastycznie piszesz! Skądś znam to,,Poprawka. Jeśli się o tym dowie. Tak.. Jeśli to dobre słowo" z czego to jest? Ale wracając do bloga to nie mogę się doczekać następnego rozdiału:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robiłam z niańkę i oglądałam z młodszym kuzynem Herkulesa xD

      Usuń
  6. Jak to ja, nie mogę nie przyczepić się do błędów :( chociaż jest ich zdecydowanie mniej :) kilka literówe, które zdarzają sie każdemu i chyba jedno, albo dwa powtórzenia...
    Co do rozdziału, to jak zawsze cudnie *.*
    Ale Draco ma chyba drobne problemy ze słuchem xd
    Pozdrawiam, Skrzat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiesz jak to jest; idzie pijany po whisky a tu słyszy... :D

      Usuń
  7. Widać, że tekst jest bardziej przejrzysty i lepiej się go czyta. Dobrze, że załatwiłaś sobie betę. Jednak gdybyś mogła nie pisać tego - się, w zdaniu zapytał itd. Jak już chyba Ci mówiłam to po prostu nie pasuje. Zapytał się... no jakby sam siebie pytał. No wiesz, o co chodzi ;3 a tsk to rozdział bardzo fajny. Szkoda mi Ginny, że nie może się ustatkować i być w dobrym związku, ale coś mi się wydaje, że niedługo zmieni się to dzięki Zabiniemu. Nie lubię Percy'ego i go nie polubię XD ach no i dlaczego Draco musiał źle usłyszeć rozmowę swoich rodziców? To wszystko komplikuje... ale muszę przyznać, że podoba mi się tutaj postawa Narcyzy Lucjusza. Oby tak dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cos mi sie zdaje ze powinnas dzisiaj dodac nowy rozdzial O.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, 4 sierpnia mam urodziny i trochę mam przygotowań, na pewno dzisiaj nie dam rady :( pisze na raz rozdział i miniaturkę :( postaram się jutro dodać rozdział, a w niedzielę wstawię miniaturkę, jako mój prezent dla was :)

      Usuń
    2. Dobrze, dobrze c; Wszystkiego najlepszego !

      P.S. Tez mam urodziny w sierpniu ;]

      Usuń
  9. swietny rozdzial ;] nie moge doczekac sie nastepnego :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że zaśmiecam Ci tutaj, ale chciałam napisać, że właśnie napisałam prolog < nie wiem jakim cudem > i byłoby miło, gdybyś zajrzała -> http://dramione-always-and-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Haha, jaki blaise lubie go nawet bardzo będa razem co nie? prawda, prawda, no powiedz mi czy prawdaaaa!!!!!? hahah poniosło mnie :D lubie takie rozdziały, lekkie, wciągające, i przede wszystkim nie nudne zawsze coś się dzieje
    Tatia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie zdradzam fabuły :D Ale co do par to można już snuć dużo domysłów :)

      Usuń
  12. lece predko do nastepnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Coraz bardziej podoba mi się Twoje opowiadanie :) Cyzia nie ulegająca nikomu i wyrażająca swoje zdanie? Cud, miód i orzeszki :3 tylko szkoda mi Dracze... Biedulek wyłapuje nie te strzępy rozmów, co trzeba... Pozdrawiam :)
    ~ Mrs.Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  15. Moim skromnym zdaniem Narcyza powinna zainwestować w aparat słuchowy dla syna... XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dokładnie, poprawie trochę końcówkę tego rozdziału:p
      Szkoda, że nie mogę tu kliknąć przycisku "lubię to" - bo Twój komentarz wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech xD

      Usuń
  16. Największy błąd jaki rzucił mi się w oczy to "Vingardium Lewiosa"... Poza tym wszystko jest w porządku...

    OdpowiedzUsuń